Policjanci z wydziału kryminalnego zatrzymali mężczyznę, który w środę rano po imprezie suto zakrapianej alkoholem ukradł swojemu znajomemu samochód, po czym rozbił go o drzewo.
Świadkiem zdarzenia był policjant po służbie, który jest kwalifikowanym ratownikiem medycznym i chciał udzielić pomocy kierowcy. Jednak ten nie chciał pomocy i wolał uciec z miejsca zdarzenia. Na szczęście policjant dobrze zapamiętał jego wygląd, co przyczyniło się do jego szybkiego zatrzymania.
W środę przed godziną 5.00 rano na ulicy 11 Listopada o drzewo rozbił się samochód marki Fiat. Rozbity samochód zobaczył policjant po służbie, który jest również ratownikiem medycznym. Kierowany chęcią niesienia pomocy podszedł w kierunku samochodu, a kiedy się do niego zbliżał, z wnętrza wysiadł młody mężczyzna. Policjant, będąc jeszcze kilka metrów od niego, zapytał, czy potrzebuje pomocy, czy coś mu się stało.
Mężczyzna nie odpowiedział, tylko zaczął uciekać
Jako że w takich wypadkach najważniejsze jest zdrowie i życie ludzkie policjant nie podjął pościgu, ale sprawdził, czy w samochodzie nie ma innych osób, które potrzebują pomocy. O zdarzeniu poinformowany został oficer dyżurny, który skierował na miejsce ekipę dochodzeniowo-śledczą.
Szybko ustalono właściciela pojazdu, którym okazał się 34-letni zabrzanin. Zeznał on, że w nocy w jego mieszkaniu miała miejsce impreza i ktoś z jego znajomych ukradł jego samochód. W tym miejscu pomogły zeznania policjanta, który był świadkiem i spośród wytypowanych osób bez problemu był w stanie wskazać mężczyznę, którego widział rano przy rozbitym samochodzie. Kryminalni z zabrzańskiej komendy jeszcze tego samego dnia zatrzymali 19-latka, który ukradł auto. Dodatkowo, w trakcie czynności znaleźli przy nim kluczyki do skradzionego samochodu i telefon, który po sprawdzeniu w policyjnych bazach danych również okazał się kradziony. 19-latek usłyszał już zarzuty kradzieży pojazdu, kierowania w stanie nietrzeźwości i kradzieży telefonu. Grozi mu za to do 5 lat więzienia.